Przejdź do głównej zawartości

Woda jest w Rzymie za darmo - Paryż, epizod 1

Ten wyjazd był klamrą rozpoczynająca etap wędrówek w moim życiu - obiektywnie może nie najbardziej porywających wędrówek, ale dla mnie wyjątkowych. Wtedy zrozumiałam, na co należy być przygotowanym, wyjeżdżając... a tak naprawdę, że trzeba być przygotowanym na wszystko i jeszcze więcej. Poprzedzający go, trzymiesięczny pobyt na Rodos, pierwszy w moim życiu pobyt samodzielny i daleki, w 90 procentach zaplanowany i przebiegający tak, jak książkowy wyjazd służbowy powinien przebiegać, był naprawdę delikatnym preludium do kilkudniowego pobytu w Paryżu - wyjazdu z nastoletnią młodzieżą.

Słowo nastoletnią już powinno wywołać dreszczyk i gęsią skórkę. 

A w dodatku, młodzieżą z prywatnej szkoły i z międzynarodowego środowiska :) Jak się potem okazało, to wcale nie było najbardziej niebezpiecznym punktem całej wycieczki.


Jeden z wieżowców w dzielnicy biznesowej La Défense...

Jako początkujący (!!!), ambitny i naiwny pilot wycieczek nie wiedziałam, że punktem numer jeden jest dopięta na ostatni guzik organizacja. A tej przy owym wyjeździe zabrakło. Choć można powiedzieć, że tylko połowicznie za tę organizację odpowiadałam (teraz - mimo wszystko - wzięłabym się za to zupełnie inaczej). 


...a tuż obok - kościół!

Wiozłam (wstyd przyznać) grubą gotówkę dla kontrahenta, bo nie zostało to załatwione wcześniej (nie myśląc zupełnie, jak miałabym ją spłacić w przypadku ewentualnej kradzieży), nie znałam dokładnie topografii miasta, wiedząc, że organizator dla cięcia kosztów wybrał przemieszczanie się komunikacją miejską zamiast wynajęcia autokaru… Ale dziś jestem z siebie naprawdę dumna, że wycieczka zakończyła się sukcesem, co wiem z późniejszych relacji zachwyconych fachową opieką pilota szefów grupy :) Ale co najważniejsze: 
nikt mnie nie pobił (kiedy - dla rozpoznania w terenie - robiłam sobie nocne wycieczki metrem według odręcznie przygotowanych map przejazdu na cały następny dzień, którymi obdarowywał mnie cudowny kontrahent), 




nikt mnie nie okradł (kiedy przewoziłam w staniku niemałe kwoty w euro do rozliczenia), ani nikt nie zgubił się (gdy - podczas pakowania grupy do paryskiego metra - drzwi nagle zatrzasnęły się, pozostawiając zamykających grupę: pilota, przewodnika i jednego z dwóch szkolnych opiekunów na peronie; Bogu dzięki, że otwierał grupę przynajmniej jeden z nich!, a my zdążyliśmy im tylko przez szybkę pokazać na palcach liczbę stacji)... Nie są to może osiągnięcia godne wyróżnienia, ale naprawdę mogło być gorzej... :) 




Wzięłam też “na klatę” ból wynikający z faktu, iż moją pierwszą w życiu szansę wjechania na wieżę Eiffla straciłam... rozmawiając przez telefon z księgowością w Polsce, stojąc u stóp tej niesamowitej konstrukcji i czekając, aż moja grupa zjedzie z niej i zachwycona zacznie opowiadać mi wrażenia, budząc moje uśpione na czas wyjazdu, ludzkie uczucia, w tym nieopisany żal :)




Mój paryski chrzest bojowy rozpoczęłam tuż po przylocie, na lotnisku, nieco desperackimi słowami skierowanymi do kontrahenta: musi się udać...jeśli coś nie wyjdzie, szef wyśle ci moją głowę pocztą. I szerokim uśmiechem. I spojrzeniem pełnym nadziei. Koniec końców, wysłał mu tylko maila z podziękowaniami za pomoc i owocna współpracę. Zaliczyłam!




PS. A na apetyt na wieżę Eiffla w moim przypadku zanikł ;)

Dlaczego Woda jest w Rzymie za darmo? Opis cyklu znajduje się tutaj, a wyjaśnienie nazwy tu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

15 października

 popłynął czerwony ocean a może to wypłynęło moje pęknięte już na zawsze serce? * * * był tak boleśnie nieruchomy ten maleńki wielki człowiek na szarym ekranie monitora tak rozpaczliwie szukałam najdelikatniejszego muśnięcia palcem najsłabszego uderzenia mikroskopijnego serca która jeszcze niedawno biło tak radośnie i tak wielką pozostawił  pustkę w moim brzuchu sercu i życiu

Potrzebuję Cię... na chwilę

Dawno, dawno temu wpadł mi w ręce wywiad ze sławną aktorką... Nie pamiętam, kto to był, niestety. Powiedziała ona, że wierzy, iż różne osoby zsyłane są nam na pewne etapy naszego życia. Bardzo mnie to oburzyło. Niedawno uświadomiłam sobie, że ja właśnie tak żyję. I bardzo mi z tym dobrze.

Ciemna strona podróżowania

O pozytywach poznawania nowych miejsc mogłabym pisać bez końca.  Są jednak sytuacje, które ciążą bardziej, niż wielka walizka, kiedy jest się daleko od rodziny.