Przejdź do głównej zawartości

Potrzebuję Cię... na chwilę

Dawno, dawno temu wpadł mi w ręce wywiad ze sławną aktorką... Nie pamiętam, kto to był, niestety. Powiedziała ona, że wierzy, iż różne osoby zsyłane są nam na pewne etapy naszego życia. Bardzo mnie to oburzyło.

Niedawno uświadomiłam sobie, że ja właśnie tak żyję. I bardzo mi z tym dobrze.


Co prawda, jej opinia odnosiła się głównie do związków; być może nie miała przysłowiowego szczęścia w miłości, nie udało jej się utrzymać związku na całe życie i w ten sposób postanowiła przekonać siebie samą, że nie można użalać się nad przeszłością, że trzeba iść do przodu. Ale jej filozofia wydała mi się dość naciągana. Teoria dwóch połówek jabłka, pomarańczy czy innych rajskich owowów wydawała mi się bardziej interesująca i dojrzała. Z uwagi na zawarte w niej zaangażowanie, odpowiedzialność i inne istotne (według mnie) aspekty związku. I wszystkich relacji międzyludzkich w ogóle.

Moje ukochane złote myśli www.loesje.pl

Czuję silną potrzebę nieposiadania. Nieposiadania własnego miejsca na ziemi, nieposiadania długoterminowych zawodowych zobowiązań, nieposiadania ciążących nade mną kredytów, umów, kart i temu podobnych. Czuję się najlepiej na świecie mogąc uczestniczyć w czyimś życiu przez pewien okres czasu. Mam na myśli pobyty dwudniowe, jak na Couchsurfingu, ale też pobyty kikumiesięczne, jak podczas wyjazdów zawodowych, naukowych i prywatnych. Wolę wynajmować kawałek podłogi u prywatnych osób, ponieważ daje mi to szansę na bycie częścią ich codzienności przez jakiś czas. Ludzie są tak różni, a przez to tak interesujący!

Ktoś, kto decyduje się na przyjęcie obcej osoby, musi mieć w sobie dużą dozę otwartości i musi lubić zmiany. Musi mieć odwagę traktować obcego jak członka rodziny, bo inaczej sam w swoim domu czułby się obco. Dlatego zazwyczaj bardzo szybko czuję się swobodnie w nowych miejscach. Nie mam wrażenia, że mieszkam w hotelu. Łatwo nawiązuję przyjaźnie. Nawet, jeśli z zalożenia mają być krótkoterminowe ze względu na długość mojego pobytu. Ale wiedząc to od początku, nie mam problemu z późniejszą "separacją". Nie płaczę, że ktoś, kto był mi jak brat czy siostra, nie odzywa się potem do mnie przez tygodnie czy lata. Taka kolej rzeczy. Przez ten konkretny okres byliśmy sobie potrzebni, może niezbędni. Spędzaliśmy razem czas, dodawaliśmy sobie otuchy i pomagaliśmy, gdy zaszła taka potrzeba. Płakaliśmy sobie w rękaw i rozmawialiśmy o życiu. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, rozumieliśmy bez słów, robiliśmy sobie nawzajem dowcipy. A potem nadszedł czas na spakowanie walizki, na ostatni uścisk (a jeśli okaże się, że nie ostatni, to tym większa radość przy spotkaniu), na odwrócenie się plecami i odejście - każde w swoją stronę. 

Ludzie są niesamowici. Ludzie mnie uczą. Ludzie mnie inspirują. Skłaniają do myślenia. Motywują do działania. I wciąż nieustannie mnie zaskakują. 

A poza tym, każdy jest inny, każdy jest interesujący na swój własny sposób. Każdy żyje swoim życiem, do którego mnie zaprasza, na chwilę, na jakiś czas. Przez kilka dni lub tygodni ich pokój gościnny staje się na chwilę moim własnym, ich kuchnia staje się trochę moja, ich przestrzeń staje się trochę moją przestrzenią. Zostawiam w mieszkaniu też nieco mnie samej, ponieważ wymiana musi iść w dwie strony. Czasami zostawiam na stole naleśniki, czasami obiad  do odgrzania w lodówce. Czasami zeszyt na stole, czasem też pranie w łazience. Często zostawiam po sobie po prostu porządek :) Niejednokrotnie większy, niż zastałam, przybywając ;) 



Dawno temu marzyłam, żeby być częścią czyjegoś życia. Częścią całego czyjegoś życia. Potem los zamieszał moją głową, a moim sercem jeszcze bardziej, więc postanowiłam odpocząć od uczuciowych zawirowań. Po kilku latach doszłam do wniosku, że już dosyć odpoczywania, że czas podjąć nowe wyzwania. I po niedługim czasie olśniło mnie.

Moje ukochane złote myśli www.loesje.pl

Zrozumiałam, ile prawdy było w słowach tej aktorki. I że nie potrzebuję już oparcia w jednej, stałej osobie u mojego boku. Że oparcie znajduję w Bogu, a przez to i w sobie samej, że największą radość sprawia mi pojawianie się w życiu różnych ludzi, wspaniałych ludzi, dawanie im z siebie jak najwięcej i cieszenie się tym, co oni chcą ofiarować mi, docenianie tych niesamowitych i czasami nierealnych chwil, pięknych cudów codzienności, czerpanie garściami z różnorodnościświata i spotykanych osób. 

Moje ukochane złote myśli www.loesje.pl


Zdecydowałam, że jestem w stanie ponieść cenę, jakiej życie ode mnie za te skarby wymaga. Ciągłe zmiany muszą być oparte przede wszystkim na ogromnym szacunku (do siebie samej i do innych), na nieustannym, niezmordowanym utrzymywaniu balansu między rodzinną bliskością i naturalnym dystansem wobec obcych w sumie mi osób. I że muszę przyzwyczaić się do natury takiego życia. Że moim zaspanym oczom z rana ukazuje się zazwyczaj pusta poduszka. Ale wystarczy wynurzyć się spod kołdry i już-już można podziwiać przez okno wspaniałe widoki, godne pozazdroszczenia (do tego stopnia, że często sama ich sobie zazdroszczę). Wiem też, że bardzo lubię swoje towarzystwo (nie mylić z samotnością). Że jedna walizka ciąży mniej, niż kredyt na mieszkanie. Że każdy krok w nowym miejscu sprawia, że ziemia pod moimi stopami staje się trochę mojsza. I że wolę w ten sposób "posiadać" ziemię, niż być jej właścicielką na papierze. Że w trudnych chwilach obce ramię wspiera równie mocno, co znajome. Że zupełnie obcy ludzie potrafią szczerzej dzielić naszą radość, niż osoby nam bliskie. Zrozumiałam też, że nie trzeba mieć własnych dzieci, żeby być matką. Że można towarzyszyć im (mniejszym, większym, znajomym lub obcym) w pewnych momentach ich życia, dawać wsparcie, siłę i motywację, dawać im swój czas i obecność, można je kochać, ale nie zaborczo, nie egoistycznie, nie interesownie, bez oczekiwania na wzajemność i na "spłatę długu" w przyszłości, nie władczo i nie oceniająco, ale po prostu i naturalnie, szanując, że pewnego dnia znikną z naszego życia, że zaczną żyć własnym, ale też ciesząc się, że byliśmy im potrzebni w danej chwili, być może w najważniejszej chwili naszego i ich życia. 


Spokojniejsza dzięki zrozumieniu pewnych tajemnic przeznaczenia, staram się jednak utrzymywać otwarty umysł i oczy. Bo życie lubi zaskakiwać. Najczęściej wtedy, kiedy wydaje nam się, że wiemy już wszystko.

Moje ukochane złote myśli www.loesje.org



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

15 października

 popłynął czerwony ocean a może to wypłynęło moje pęknięte już na zawsze serce? * * * był tak boleśnie nieruchomy ten maleńki wielki człowiek na szarym ekranie monitora tak rozpaczliwie szukałam najdelikatniejszego muśnięcia palcem najsłabszego uderzenia mikroskopijnego serca która jeszcze niedawno biło tak radośnie i tak wielką pozostawił  pustkę w moim brzuchu sercu i życiu

Ciemna strona podróżowania

O pozytywach poznawania nowych miejsc mogłabym pisać bez końca.  Są jednak sytuacje, które ciążą bardziej, niż wielka walizka, kiedy jest się daleko od rodziny.