Mogę wyjść z domu bez makijażu. Mogę wyjść z rozwianymi włosami (lub w niedbale związanym koku, który uwielbiam). Jednak nie znoszę mieć niezadbanych paznokci.
Gwoli wyjaśnienia: nie mam na myśli tych długich, kolorowych, często bogato ozdobionych czy fantazyjnie opiłowanych (które przywołują mi zawsze na myśl szpony baśniowych czarownic). Mam na myśli po prostu ZADBANE dłonie i paznokcie. Gładkie, wygodne i czyste. Ponadto, dłonie są jedną z pierwszych rzeczy, na które zwracam uwagę u innych.
Napisałam: gładkie. Moje dłonie gładkie są tylko wtedy, gdy przebywam w ciepłych krajach (Włochy działają na nie lepiej, niż jakakolwiek maseczka w Polsce). Niestety, nie doczekaliśmy się jeszcze włoskiej pogody w kapsułkach, dlatego, przebywając w kraju, noszę kremy do rąk w każdej torebce i kieszeni, namiętnie natłuszczając moje cierpiące łapki, spierzchnięte, szorstkie i zimne. Jeszcze kilka sezonów zimowych temu dodałabym: popękane i krwawiące, ale odkąd odkryłam krem (znanej i dostępnej w każdej drogerii) marki Neutrogena, ten jeden problem już mam za sobą (nie wiem, który z jej składników tak działa, ale kiedyś się w ten temat zagłębię).
Wygodne. Nie, nie jestem księżniczką i moje dłonie ciągle mają coś do zrobienia, stąd też lubię, kiedy ręce są po prostu swobodne. W moim przypadku oznacza to brak jakichkolwiek ozdób (pierścionków, bransoletek; czasami zmuszam się do noszenia zegarka ze względów praktycznych), podwijanie rękawów (a kiedy to możliwe, unikanie ich jak ognia), ale też… skracanie paznokci. Zbyt długie paznokcie po prostu mi przeszkadzają. W codziennych czynnościach, w pisaniu, w pracy na komputerze… Nawet w tańcu, który uwielbiam - odnoszę wrażenie, że ciągle kogoś tymi pazurkami zahaczam :)
Czyste. Wiem, że niektóre zajęcia nie pozwalają na posiadanie czystych rąk, praca nierzadko pozostawia ślady na naszych dłoniach (mam na myśli, przede wszystkim, osoby pracujące w rolnictwie, w mechanice, ale też rodziców, umazanych dziecięcymi farbkami czy plasteliną), jednak pod pojęciem, którego użyłam, kryje się coś innego. Czyste dłonie to dłonie zadbane. Zadbane najbardziej, jak się w danym przypadku da. Pójdźmy dalej: w przypadku pań - z dobranym do okazji kolorem lakieru, położonym dobrze (mnie odpryski niesamowicie denerwują - każda niedoskonałość powoduje, że o każdej porze dnia i nocy jestem w stanie wygrzebać spod ziemi zmywacz, żeby usunąć lakier). Albo naturalne, równo przypiłowane - zawsze w cenie, ponadczasowe i szlachetne.
Biorąc pod uwagę wszystkie te aspekty i fakt, ze nieregularny tryb życia nie pozwala mi planować wizyt u manicurzystki w regularnych odstępach czasowych, czego wymagają kolorowe pazurki, najczęściej wybieram manicure japoński. Czym jest to cudo?
Manicure japoński to taki myk, który poprawia kondycję naszych paznokci, natłuszczając je i pozostawiając efekt błyszczącej płytki bez nakładania na nią żelu czy hybrydy. Paznokcie przypiłowuje się (w moim przypadku na krótko), potem wciera się w płytkę pastę z krzemionką z Morza Japońskiego (stąd nazwa), a na koniec wmasowuje się jeszcze puder z tą samą substancją dla wzmocnienia połysku i zabezpieczenia paznokci przed czynnikami zewnętrznymi. Efekt utrzymuje się mniej więcej do malowania (lub aż odrośnie). Manicure japoński ratuje przesuszone (np. wszechobecnym u nas ogrzewaniem) i rozdwajające się paznokcie, nadając im delikatny połysk, a wzmocnienie wywołuje efekt szybszego wzrostu. Dla mnie bomba. To właśnie to, czego potrzebowałam ja (nie muszę wykonywać go regularnie, nie ma widocznego odrostu) i moje paznokcie (są mocniejsze i wyglądają dobrze, są zdecydowanie bardziej nawilżone i elastyczne).
Szczerze polecam. Do kompletu można dodać jeszcze kilka kropel olejku lub dziecięcej oliwki do wmasowania w skórki wokół paznokci (ja kupiłam za kilka złotych drogeryjny olejek w szklanym pojemniczku z pędzelkiem, ponieważ jest maleńki i niezwykle wygodny, po zużyciu uzupełniam go swoim ulubionym olejkiem). Tak zaopiekowane paznokcie powinny przetrwać nawet polską zimę w formie :)
PS. Japoński na zdjęciach w wykonaniu Magdy Szot :)
PS. Japoński na zdjęciach w wykonaniu Magdy Szot :)
Komentarze
Prześlij komentarz