Przejdź do głównej zawartości

E-wybredność

Kręci się w głowie od porad, jak wziąć swoje życie za rogi, jak nieegoistycznie skupić się na sobie i jak osiągnąć sukces (bo osiągnąć go dziś musi przecież każdy).

A jeszcze bardziej kręci się w głowie od nadmiaru informacji.



Bombardowani z każdej strony najważniejszymi wiadomościami, mając dostęp do prawie wszystkich opublikowanych informacji, ograniczonych jedynie ilością maksymalnie otwartych kart w przeglądarce, nienasyceni niczym Dantejska bestia i poszukujący recepty na lepsze (nie na dobre, na lepsze!) życie niczym Minotaur wyjścia z labiryntu, gubimy się, nie wiedząc, jak sprawa wygląda naprawdę i która strona barykady ma rację (przecież specjaliści obu stron wyjaśniali w oparciu o mocne argumenty). 

To fantastyczne, że mamy taki dostęp do wiedzy i materiałów. Niesłychanie ułatwia to pracę, naukę, organizację, kontakt. Życia bez tryskającego wiadomościami Internetu nie wyobraża sobie już większość z nas. Nie sposób wyliczyć dobrych stron tego skarbu współczesności. Nie mamy już wymówek dla usprawiedliwienia swojej niewiedzy, ponieważ wszystko jest w sieci. Internet jest lekarzem, więc chodzimy do przychodni z gotową diagnozą; jest dietetykiem i trenerem, więc brak formy jest oznaką lenistwa; jest komunikatorem, więc nieodpisanie na czas jest ignorancją; jest przyjacielem, więc skargi na samotność i brak poczucia bezpieczeństwa są zupełnie bezpodstawne.

Szaleństwo!

Wkręceni w celowo zbudowane, medialne zamieszanie, czujemy się wszechwiedzący, agresywnie atakując niedouczonych, albo też głupiejemy, nie wiedząc, gdzie w zasadzie leży prawda. Trudno jest oddzielić źródło wiarygodne od niewiarygodnego. Nie musimy się przecież uczyć; wystarczy, że przeczytamy w Internecie, żeby uznawać fakt za sprawdzony i zbadany. W dodatku, każda wiadomość krzyczy, że zmieni nasze życie. I owszem, zmienia. Wprowadza chaos.


Moja ulubiona grafika autorstwa pani Magdy Danaj - http://www.porysunki.com/

Jedynym rozwiązaniem, które pomaga mi selekcjonować informacje, jest zawężenie tematu zainteresowań. Tak, zawężenie. Bardzo długo dojrzewałam do tej zmiany, ponieważ zawsze chciałam wiedzieć wszystko, chciałam wykorzystać każdą możliwość zdobywania wiedzy i doświadczenia, ale poddałam się. I dobrze mi z tym. Jak mawiała przed laty w popularnej reklamie doświadczona pani domu: Co jest do wszystkiego, to jest do niczego. Nie będę specjalistą w każdej dziedzinie, więc nawet nie próbuję. Czytam to, co mnie interesuje i co jest mi potrzebne do rozwoju. To, co pogłębia moją wiedzę oraz ma zastosowanie w mojej pracy i życiu. To, co mnie zajmuje. Staram się też przy tym możliwie weryfikować źródło (o ile to możliwe). A odpowiedzi na moje wątpliwości szukam zazwyczaj u specjalistów lub co najmniej u osób, którym wiedzy ufam.

Zawężenie zainteresowań pomaga także w skupieniu. Próba ogarnięcia chaosu informacyjnego bardzo rozprasza i jest przy tym skazana na porażkę. Wykańcza i osłabia. Wprowadza szum myślowy - podtrzymując ten stan rzeczy, utrwalamy go w sobie, a potem dążymy do jego osiągnięcia, kiedy robi się za cicho, za blado, za nudno. Nie umiemy celebrować ciszy. Potrzebujemy nieustannej stymulacji. W końcu tracimy granicę między szumem a kontrolowanymi myślami i podejmowanie prostych decyzji zaczyna sprawiać nam kłopot. Od tego już prosta droga do utraty panowania nad kierownicą własnego życia. I wpadamy w poślizg.


Niektórzy od najmłodszych lat potrafią dokonywać selekcji :)
Muzeum Narodowe w Warszawie, W Muzeum wszystko wolno - wystawa przygotowana przez dzieci (28 lutego – 8 maja 2016)


Skupienie jest trudne. Wymaga treningu. I dyscypliny. Świat się nie zawali, jeśli nie będziemy wiedzieli wszystkiego. Ani jeśli nie odpiszemy na czas. Wszechdostępność sieci zaciera granice prywatności. Nie muszę odpisywać na maila w łóżku. Nie muszę odpisywać na esemesa za kierownicą. A co najważniejsze, nie mam prawa wymagać, aby ktokolwiek zakłócał swoją pracę czy odpoczynek, odpowiadając mi. Takie żądanie jest oznaką braku szacunku. A wielkie odrodzenie szacunku marzy mi się, jak nic innego. To nie tak, że zasady funkcjonują w Internecie. Zasady funkcjonują w nas, i to my na ich bazie działamy w Internecie. I nie tylko tam. Internet nie narzuca swoich praw: pośpiechu, głodu wiedzy, paintballa informacyjnego. To MY wyznaczamy mu granice. To MY ustalamy zasady. 

Ja uczę się selekcji informacji każdego dnia. Nie jest łatwo, ale za to bardzo satysfakcjonująco. Szybko widać efekty. Wybredność w doborze informacji nie jest oznaką ignorancji wobec świata. To raczej jej brak jest oznaką ignorancji wobec własnych potrzeb. Naprawdę warto zadbać o higienę własnego umysłu. Odwdzięczy nam się z nawiązką :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

15 października

 popłynął czerwony ocean a może to wypłynęło moje pęknięte już na zawsze serce? * * * był tak boleśnie nieruchomy ten maleńki wielki człowiek na szarym ekranie monitora tak rozpaczliwie szukałam najdelikatniejszego muśnięcia palcem najsłabszego uderzenia mikroskopijnego serca która jeszcze niedawno biło tak radośnie i tak wielką pozostawił  pustkę w moim brzuchu sercu i życiu

Potrzebuję Cię... na chwilę

Dawno, dawno temu wpadł mi w ręce wywiad ze sławną aktorką... Nie pamiętam, kto to był, niestety. Powiedziała ona, że wierzy, iż różne osoby zsyłane są nam na pewne etapy naszego życia. Bardzo mnie to oburzyło. Niedawno uświadomiłam sobie, że ja właśnie tak żyję. I bardzo mi z tym dobrze.

Ciemna strona podróżowania

O pozytywach poznawania nowych miejsc mogłabym pisać bez końca.  Są jednak sytuacje, które ciążą bardziej, niż wielka walizka, kiedy jest się daleko od rodziny.