Przejdź do głównej zawartości

Woda jest w Rzymie za darmo - Florencja i Grosseto, epizod 1 oraz Rzym, epizod 4

Korzystając z ostatnich dni wakacji, postanowiłam zabrać Brata do Włoch. Nigdy nie był jeszcze w Italii, stąd też mój ZASKAKUJĄCY pomysł na tę destynację ;)

Decyzja zapadła natychmiast, dwa dni przed 15 sierpnia. Z racji świątecznego terminu nie było już wolnych miejsc na przelot - wybraliśmy się zatem do Włoch autokarem.
Zaczęliśmy od postoju w Częstochowie, ponieważ zahaczył nas lokalny autobus miejski. Policjanci-papparazzi zrobili kilka zdjęć i pojechaliśmy dalej.

Po 24 godzinach jazdy dotarliśmy do Florencji, gdzie mój stary znajomy (przepracowaliśmy razem trzy miesiące na Rodos) zabrał nas na krótką, ale intensywną i fantastyczną wycieczkę po mieście. 




Potem odstawił nas na stację, skąd wzięliśmy pociąg do Grosseto z przesiadką w Sienie. Gdyby to nie był 15 sierpnia, pewnie zrobilibyśmy sobie dłuższą przerwę w Sienie, żeby zobaczyć kawałek miasta, jednak ograniczony, świąteczny rozkład jazdy sugerował raczej szybką przesiadkę.




W Grosseto spędziliśmy kilka dni u mojej przyjaciółki. Na początku jednak dostałam uwagę za brak stroju. Prawie, jak w szkole :) Tyle, że nie na w-fie i nie za strój sportowy, a za brak bikini w walizce podczas wakacyjnych odwiedzin we Włoszech :) Istotnie, karygodne niedopatrzenie z mojej strony!! 

W ciągu tych kilku dni mieliśmy jeden przypadek zapierający dech w piersiach, kiedy - w drodze z plaży - zajechał nam drogę tir. Tylko refleks kierowcy i dobre hamulce jego samochodu uratowały nas przed pocałowaniem jego zacnego tyłu. Zatrzymaliśmy się dosłownie na pół centymetra za nim.

Chcieliśmy zwiedzić także Asyż. Jednak osoba, która miała nas tam zabrać za pośrednictwem portalu Blablacar.pl, zmieniła plany w ostatniej chwili, więc - równie szybko - zorganizowałam nam innego kierowcę, bezpośrednio do Rzymu.

Zanim zdążyliśmy wyjechać z Grosseto, ktoś przywalił nam w tył.

Bogu dzięki, nie zostawił nawet rysy. A rozpędzony kierowca przybił tylko piątkę przerażonemu winowajcy i ruszyliśmy dalej. Co nie zmienia faktu, że serce podeszło mi do gardła.

Nasz kierowca z przejęciem relacjonował mi historie, które przydarzyły mu się w ciągu ostatnich dni.
- Dlaczego on na ciebie krzyczy? - zapytał mój brat.
- On nie krzyczy, on jest z Neapolu.


W Rzymie mieliśmy nocować u mojej znajomej. Jednak przedłużyły się jej wakacje i zostaliśmy bez noclegu. W okresie Ferragosto. Bez szans na znalezienie wolnych miejsc w hostelu.

Odwiedziliśmy w międzyczasie moją dobrą koleżankę, Polkę, która ze swoją dużą, włosko-polską rodziną mieszka w Rzymie. Bardzo szybko wpadła na pomysł, gdzie nas ulokować.

Mianowicie, jej znajomy, wykładowca z jednego z polskich uniwersytetów, przebywał akurat w Rzymie na stypendium. I pomieszkiwał razem ze swoją rodziną w domu pewnej Włoszki, przyjaciółki rodziny, która akurat wyjechała na wakacje. Przyjęli nas na noc.

Czułam się mocno zakłopotana, ale lody pękły bardzo szybko. Okazali się być supersympatycznym i otwartym małżeństwem z czwórką prześlicznych blond-dzieci i bratem żony, nieco starszym od mojego Brata. Przegadaliśmy pół nocy. Aż nie chciało się iść spać.

Odstąpiłam Bratu jedyny fotel, jaki im pozostał wolny, sama ulokowałam się tuż obok, na karimacie, z torebką pod głową (bo poduszek już więcej nie było). Obudziłam się, czując na sobie wzrok dwuletniego chłopca z lokami jak aniołek, a już po chwili wzięły mnie w obroty też dwie starsze córeczki, obie piękne jak lalki… Czułam roztrojenie jaźni, rozmawiając z każdym z nich na inny temat w tym samym czasie :) Najmłodszy, około roczny chłopiec, biegał gdzieś pomiędzy i wydawał się rozbawiony całą sytuacją. Utwierdziłam się w przekonaniu, że nie ma nic przyjemniejszego, niż obudzić się od dźwięku dziecięcych głosów. 


Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.


Dlaczego Woda jest w Rzymie za darmo? Opis cyklu znajduje się tutaj, a wyjaśnienie nazwy tu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

15 października

 popłynął czerwony ocean a może to wypłynęło moje pęknięte już na zawsze serce? * * * był tak boleśnie nieruchomy ten maleńki wielki człowiek na szarym ekranie monitora tak rozpaczliwie szukałam najdelikatniejszego muśnięcia palcem najsłabszego uderzenia mikroskopijnego serca która jeszcze niedawno biło tak radośnie i tak wielką pozostawił  pustkę w moim brzuchu sercu i życiu

Potrzebuję Cię... na chwilę

Dawno, dawno temu wpadł mi w ręce wywiad ze sławną aktorką... Nie pamiętam, kto to był, niestety. Powiedziała ona, że wierzy, iż różne osoby zsyłane są nam na pewne etapy naszego życia. Bardzo mnie to oburzyło. Niedawno uświadomiłam sobie, że ja właśnie tak żyję. I bardzo mi z tym dobrze.

Ciemna strona podróżowania

O pozytywach poznawania nowych miejsc mogłabym pisać bez końca.  Są jednak sytuacje, które ciążą bardziej, niż wielka walizka, kiedy jest się daleko od rodziny.